poniedziałek, 31 października 2011

Cień w ogrodzie

Jaspis 04.08.2011, czytano 142 razy, pobrano kod HTML 12 razy, komentarzy 0.
Wiadomo, że odcień zależy od proporcji tworzących go. Siła doznania barwnego zależy w przeważającej części od jasności i nasycenia odcienia. Ogromne znaczenie dla naszego odczucia ma także ekspozycja przedmiotu.
 Ogród bowiem złożony jest z kontrastów między elementami nasłonecznionymi a zacienionymi, co bezpośrednio wpływa na nasze wrażenie kolorystyczne.
W ogrodach kolor elementów jest w dużym stopniu zależny od barwy światła naturalnego, jego kierunku i intensywności, gry między miejscami jasnymi i zacienionymi.  Promienie słoneczne zmieniają swoją barwę w zależności od pory dnia:
rano – widmo świetlne jest biało-niebieskiew południe – widmo świetlne jest biało-żółtewieczorem – widmo świetlne jest szarawe, a w czasie zachodu słońca pomarańczowe lub nawet różowawe
Zarówno gdy światła jest zbyt mało (gdy panuje półmrok) jak  i wtedy, gdy jest go za dużo (pełne słońce), formy przedmiotów są trudno rozpoznawalne lub spłaszczone.
Także projektowanie ogrodów wiąże się z uwzględnieniem roślin, które lepiej znoszą cień i wyglądają w zacienionym miejscu.
Cień jest zawsze wynikiem istniejącego obiektu – w ogrodzie cień rzucają zwykle drzewa lub ściana budynku. Podobnie niektóre kolory w cieniu wydają się wyglądać korzystniej – biel i pastele w cieniu są bardziej widoczne niż błękit czy kolor jasnożółty, a ostre barwy, jak czerwień czy pomarańcz, stają się bardziej stonowane.
Interesujące jest więc, że gatunki tolerujące miejsca cieniste mają z reguły kwiaty w bardziej stonowanych barwach (np. biele, fiolety) i efektowne liście o różnych fakturach i w różnych odcieniach zieleni.
Współcześnie mamy na rynku stosunkowo dużą ilość roślin, jeżeli nawet nie w zupełności cieniolubnych, to cienioznośnych. Miejsce zacienione nie musi więc oznaczać pustki w ogrodzie, ale projekt kompozycji roślinnej na stanowisko cieniste musi być starannie przemyślany.
cień w ogrodzie
cień w ogrodzie wizualizacja
- wizualizacja ogrodu przydomowego
Na zimozielonym, ciemnym tle żywopłotu z cisa pośredniego ‘Hicksii’ (Taxus x media) posadzono między innymi wysokie, nieco rozwichrzone parzydła leśne (Aruncus dioicus), o jasnych liściach czy wyniosłe tojady mocne (Aconitum napellus).

W czasie kwitnienia rabata przybierze białe, różowe i niebieskie odcienie, które w miejscu zacienionym będzie dobrze widoczne.
Kolor obecny jest we wszystkich częściach rośliny – od kwiatów poprzez liście, w przypadku drzew – gałęzie, owoce…
Barwa jest nieodzowną częścią każdego terenu zieleni, choć formy i faktura [także] decydują o kształcie projektowanej kompozycji i walorach jej powierzchni.
Natura dała nam nieskończone możliwości w postaci wspaniałości niezliczonej ilości barw.
Jak pisała Iwona Bigońska w swojej książce Ogrody marzeń, „w dobrym projektowaniu sztuką jest umiejętność postrzegania wszystkich elementów kompozycji, ale trzeba pamiętać, że formy roślin są podstawą do budowania całości”. Aby natomiast zachować czytelność kompozycji należy zachować równowagę pomiędzy formą, fakturą i przede wszystkim barwą.



źródło www.artelis.pl

Piękny żywopłot – sam zakładam i pielęgnuję

Alek 22.08.2011, czytano 102 razy, pobrano kod HTML 6 razy, komentarzy 0.
Jeśli patrząc na istniejące żywopłoty zastanawiacie się jak ludzie to robią, że krzaki rosną równo jak pod sznurek, przeczytajcie kilka poniższych wskazówek.
Kwestią indywidualnego wyboru jest z czego chcemy mieć żywopłot. Bardzo często są to tuje np. tzw. szmaragd, cis lub zwykła tuja (żywotnik zachodni). Często bywa to także ligustr. Czasem inwestorzy decydują się także na inne krzewy a nawet drzewka liściaste (np. grab). Jednak żywopłot z iglaków ma tę zasadniczą zaletę, że nie zrzuca liści na ziemię (jego igły wtedy tylko brązowieją) i pełni swą funkcję przez okrągły rok. Stąd ogromna popularność tui w tym zastosowaniu.
Z sadzeniem sprawa jest właściwie wyjątkowo prosta. Trzeba wykopać dołek i posadzić zakupione rośliny. Aby jednak rośliny w żywopłocie rosły nam równiuteńko i stanowiły dobrą osłonę jako właśnie „żywy-płot” trzeba posłużyć się prostym lecz skutecznym sposobem. Mianowicie dołki trzeba wykopać w równych i ściśle określonych odległościach od siebie oraz granicy działki (wzdłuż której chcemy mieć żywopłot). Zachowanie tych odległości jest bardzo ważne. Rośliny musza mieć miejsce na wzrost wszerz i mimo, że po wsadzeniu krzewów młodych, prosto ze szkółki, początkowo niczego nie będą zasłaniać to gdy urosną po kilku latach, „zamkną” przestrzeń między sobą oraz granicą z sąsiadem. Dlatego też ważne jest zachowanie odległości od granicy aby w przyszłości gałęzie nie wchodziły na teren sąsiada. Przykładowo przy tujach (ale i większości roślin sadzonych na żywopłot) dołki powinny być wykopane w odległości 70 cm od linii granicy działki i 80 cm od kolejnej rośliny. Na etapie sadzenia także trzeba sprawdzić czy pień krzewu zachowuje ww. odległości. Najprościej wyznaczenie punktów na dołek a następnie kontrolę położenia pnia krzewu przeprowadzić z pomocą jednego kijka o długości 70 cm i drugiego o długości 80 cm. Krótko mówiąc zaczynając od punktu startu przykładamy kijek od długości 80 cm od prostopadłej granicy działki i jednocześnie kijek o długości 70 cm od granicy wzdłuż której wyrośnie żywopłot. W miejscu gdzie zetkną się ich końce kładziemy kamyk i kopiemy dołek zachowując równe odległości z każdej strony dookoła. Aby zapewnić szybki wzrost młodej roślinie wskazane jest aby dołek miał głębokość dwóch szpadli. Wtedy na spód wrzucamy trochę ziemi i ewentualnie dobrze rozłożonego obornika, mieszamy ze sobą i wysadzamy w to roślinę z doniczki. Dosypujemy jeszcze ziemi, udeptujemy, podlewamy dobrze kilka razy.  
Żywopłot już rośnie, zabawa jednak dopiero się zaczyna. Musimy przecież dbać o to aby krzaki rosły najszybciej i wyglądały najładniej jak to możliwe. Najważniejsze są dwa zabiegi. Podlewanie i nawożenie. Z nawożeniem sprawa jest niezbyt skomplikowana. W sklepach ogrodniczych lub działach ogrodowych marketów budowlanych wybór nawozów do iglaków innych typów roślin jest wystarczający. Wystarczy stosować się do instrukcji podanych na opakowaniach. Zazwyczaj nawozimy raz wczesną wiosną i latem co najmniej raz. Ponieważ przy większych ogrodach w żywopłocie rośnie na ogół kilkadziesiąt krzewów to samo nawożenie oznacza już trochę roboty. Z podlewaniem jest jej jeszcze o wiele więcej. W razie braku deszczu raz na tydzień żywopłot trzeba podlać zwłaszcza gdy jest młody. Większość ludzi ma dość  po jednym razie z konewką. Podlewanie należy więc ułatwić poprzez chociaż częściowe jego zautomatyzowanie. Konkretnie służą do tego tzw. linie kroplujące, które po podłączeniu do kranu zapewniają odpowiednie dla krzewów i drzew podlewanie. Woda leci z nich malutkimi otworami i powoli dzięki czemu po min. pół godzinie są nasadzenia podlane głęboko i mocno. Większość linii kroplujących może być po prostu położona na ziemi a część także płytko zakopana. Gotowe zestawy linii kroplujących rurka plus tzw. reduktor (zapewniający odpowiednie dostosowanie prędkości przepływu wody przez linię) kupimy w ww. sklepach. Polecam dobre marki gdyż służą one wiele lat bezawaryjnie. Mają także szeroki wybór akcesoriów jak złączki, korki, trójniki wraz zaworami odcinającymi, uchwyty przytwierdzające linię kroplującą do ziemi itp. pozwala to budować dowolne kształty i połączenia linii. Zazwyczaj jeden reduktor (który wcześniej podpinamy do zwykłego kranu ogrodowego z pomocą kawałka węża i szybkozłączki) może zasilać linię o długości do 50 metrów w jednym kierunku. Koszt linii kroplującej o długości np. 100 m wraz z akcesoriami zaczyna się na aukcjach internetowych od ok. 100 zł ale proszę mi wierzyć - ratuje nam czas i siły oraz naturalnie nasz żywopłot. W razie braku deszczu po prostu podłączamy linię do kranu i czekamy aż system zrobi robotę za nas.
W ramach zabiegów pielęgnacyjnych warto wspomnieć jeszcze o przycinaniu żywopłotu. Po kilku latach gdy krzewy znacznie zwiększą swoje rozmiary można zacząć pracować nad ich kształtem. Jest tu spora dowolność sposobów. Co do cięcia bocznego najprostsza jest oczywiście pionowa płaszczyzna – uzyskamy dosłowny efekt ściany. Natomiast cięcie czubków tuj polecam nie prędzej niż po pięciu latach. Osoby, którym zależy na szybkim wyrośnięciu tuj powinny wiedzieć, że przycięcie czubka na wiosnę spowoduje lepsze rozkrzewienie na boki lecz spowolnienie  wzrostu do góry.

Sam zakładam trawnik

Alek 22.08.2011, czytano 75 razy, pobrano kod HTML 8 razy, komentarzy 0.
W jaki sposób zakłada się trawnik? W jaki sposób zrobić to samodzielnie i uniknąć niepotrzebnych błędów. Poniżej praktyczny przewodnik po zagadnieniu krok po kroku.
Wielu świeżo upieczonych właścicieli domów z kawałkiem działki marzą o jak najszybszym założeniu  pięknego gęstego trawnika. Jeśli wcześniej nie mieli do czynienia z uprawianiem ogrodu, zastanawiają się jak właściwie się to robi i czy powinni wynająć do tego „profesjonalną” firmę. Otóż jeśli mają na uwadze oszczędności i trochę zapału do pracy to z pomocą poniższych wskazówek mogą śmiało podziękować firmom zakładającym ogrody.
Co więcej ich trawnik po niedługim czasie będzie się prezentował o wiele ładniej od tych wykonanych przez „zawodowców” (no może za wyjątkiem trawników „z rolki” – ale to jest zabawa w zupełnie innym przedziale finansowym ). Dlaczego ? A dlatego, że jak zwykło się mówić „Pańskie oko konia tuczy”. Firma zawsze się śpieszy i robi wszystko dla maksymalizacji zysku. Surowców używa najtańszych a prace wykonuje na wyścigi. Sami możemy wykonać wszystko w odpowiednim tempie i z należytą dokładnością a część zaoszczędzonych na „fachowcach” pieniędzy przeznaczyć na lepsze nasiona lub nawóz.
Wyznaczenie przestrzeni i kształtu trawnika jest indywidualną sprawą każdego „inwestora”. Zazwyczaj fajnie wygląda fragment pięknego gęstego trawnika przed domem i spora jego płachta widziana z salonu i/lub tarasu. Jeśli ten etap mamy za sobą bierzemy się za konkrety.
Wykonanie trawnika dobrze jest zacząć od przygotowania gleby. Trawa nie wymaga świetnej gleby choć oczywiście na ziemi żyźniejszej urośnie ładniejsza. Najistotniejsze jest aby gleba nie była ani zbyt piaszczysta ani z byt gliniasta. Na piaszczystej będzie rzadka, słaba i trudna do podlania (woda zaraz będzie uciekać w głąb ziemi). Na zbyt ciężkiej glebie trawa też nie rośnie zbyt silna i będzie zanadto mokro w razie dłuższych opadów. Na glebę gliniastą dobrze zatem nawieźć trochę piasku i wymieszać grabiami lub glebogryzarką. Analogicznie w przypadku gleby piaszczystej trzeba kupić trochę żyznej czarnej ziemi i także wymieszać. Po wpisaniu w wyszukiwarce internetowej hasła „ziemię sprzedam” lub „ziemia z transportem” wyskoczą nam zapewne oferty z okolicy. Ewentualnie należy rozpytać się wśród sąsiadów. Glebogryzarkę można wynająć w wypożyczalni maszyn budowlanych i/lub sprzętu ogrodniczego. Jeszcze jedna istotna uwaga. Jeśli tylko ogromnie nam się nie śpieszy pozwólmy przygotowanej ziemi wydać swoje „naturalne” owoce przez kilka tygodni. Gdy chwasty już wzejdą należy opryskać je silnym środkiem chwastobójczym (nie chciałbym robić jakiejś reklamy ale jedyny znany mi środek o 100% skuteczności to Roundup). Dzięki temu w przyszłym trawniku będzie o wiele mniej chwastów (przynajmniej na początku jego życia).
Kolejny etap to obrzeże trawnika. Dobrze zrobione obrzeże nie tylko zabezpiecza przed „wychodzeniem” w przyszłości trawy poza pożądany przez nas obszar (na sąsiadujących rabatach lub innych dekoracyjnych fragmentach trawa staje się chwastem) lecz także posiada walor dekoracyjny. Do najpopularniejszych stosowanych obrzeży należy „rollboarder” czyli mini palisadka z drewnianych kołków. Jakkolwiek wygląda ładnie to jednak wymaga sporo pracy przy impregnowaniu przed zgniciem – a i tak po kilku latach trzeba ją wymienić na nową. O wiele bardziej trwałym jest obrzeże wykonane z kostki brukowej lub granitowej – najlepiej aby komponowało się ono z elementami wystroju ogrodu. Kostka brukowa jest w zasadzie wieczna – materiał naturalny jest niezniszczalny i co ciekawe z czasem wygląda coraz ładniej (w odróżnieniu od kostki betonowej). Zainstalowanie obrzeży z kostki możemy zlecić brukarzom lub zrobić to samodzielnie. Jak ? Otóż na przebiegu rządka kostki, kopiemy rowek szerokości i głębokości jednego szpadla. Następnie wsypujemy tam mieszankę cementu i piasku pół na pół wykonując lekki stożek z najwyższym punktem w miejscu, w którym osadzimy kostkę. Kostkę osadzamy w rządku lekko wbijając ją młotkiem do montażu kafelków (na trzonku gruby obustronny obuch gumowy). Następnie stożek z mieszanki cementowo-piaskowej obsypujemy ziemią do dolnego brzegu kostki i zraszamy wodą. Po kilku dniach cement zwiąże i obrzeże mamy gotowe.
Teraz jedno z dwóch najważniejszych zadań. Dobre ubicie podłoża. Zaczynamy od bardzo dobrego przegrabienia i wyrównania terenu pod trawnik także grabiami. Na tym etapie można (choć nie jest to konieczne) dodać do ziemi niewielką ilość nawozu w celu wspomagania wzrostu nasion. Istotniejsze jest aby na gliniastych ciężkich glebach zadbać o ukształtowanie terenu zapewniające odpływ nadmiaru wody opadowej do wcześniej przygotowanego drenażu. Więcej na ten temat zawarłem w artykule „Sprawdzone sposoby na zdrenowanie mokrej działki”. Gdy ziemia jest już gładko wygrabiona ubijamy grunt do stopnia tak twardego jak to tylko możliwe. W tym celu polecam użyć walca stalowego do tzw. wałowania trawników. Jest to ciężki stalowy walec o długości 50-60 cm i średnicy min 30-40 cm. Wyposażony jest w ośkę, do której przymocowane jest ramię z uchwytem aby można było nim sterować tzn. pchać lub ciągnąć za sobą po ziemi. Walec wypełnia się wodą lub piaskiem dzięki czemu osiąga wagę co najmniej 100 kg. Walec można kupić w sklepach ogrodniczych i marketach budowlanych (można złożyć się z zaprzyjaźnionym sąsiadem). Można też podobnie jak glebogryzarkę wynająć z wypożyczalni sprzętu budowlanego/ogrodniczego. Aby dobrze ubić grunt musimy minimum trzykrotnie „przejechać” walcem grunt w jednym kierunku a następnie trzykrotnie w kierunku poprzecznym. To daje gwarancję, iż trawa będzie miała dobrą podstawę wzrostu a po deszczu woda nie będzie stała w dołkach (gdzie trawa zaniknie).
Drugi bardzo ważny krok to lekkie podlanie i zgrabienie powierzchni ubitej ziemi a następnie  wysianie w nią nasion trawy. Jaką trawę kupić zależy od osobistych preferencji (dekoracyjna - słabsza lub np. sportowa - mniej piękna ale bardzo odporna na deptanie).  Doradcy sklepowi na pewno pomogą coś wybrać z szerokiej oferty sklepów ogrodniczych i marketów budowlanych. Ważne jest aby przy wysiewie nasion nie żałować. Nie należy przesadzać ale spokojnie można zastosować dawkę dwukrotnie większą niż podaje przepis na opakowaniu. Warto przy tym skorzystać z siewnika  - szerokiego wąskiego zbiornika na dwóch kółkach posiadającego szczeliny, którymi ziarno wysypuje się z prędkością zależną od nastawionej szerokości szczelin. Siewnik najbardziej opłaca się kupić gdyż służyć nam będzie wiele razy do nawożenia trawnika. Następnie nasiona mieszamy z podłożem poprzez ponowne dobre przegrabienie ziemi. Pozostaje solidnie zwałować ziemię ww. walcem w celu jej utwardzenia a następnie porządnie podlać. Dobrze jest podlać świeżo obsiany grunt jeszcze kilka razy w przeciągu kolejnych kilku dni. Po około  tygodniu zaobserwujemy pierwsze cieniutkie wschodzące źdźbła. Później młoda trawka nabierze pięknego świeżozielonego koloru i będzie bardzo cieszyć nasze oko. Zanim zrobimy pierwsze koszenie trzeba kontynuować intensywne nawadnianie trawnika przez kilka tygodni.  
Trawnik zasadniczo jest gotowy. Aby jednak przez długie lata zachował piękny kolor i gęstość należy wykonywać szereg zabiegów pielęgnacyjnych. To jednak zupełnie odrębny temat, na odrębny artykuł.
Na koniec dodam tylko, że w wyżej opisany sposób osobiście założyłem swój trawnik przed kilku laty i wygląda lepiej niż większość trawników po sąsiedzku wykonanych przez „firmy ogrodowe”.
Zaś w artykule „Piękny żywopłot - sam zakładam i pielęgnuję" znajdziecie kilka wskazówek na ten właśnie temat.
Alek
http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com

Wygodny i praktyczny magazyn wody z rynien

Alek 22.08.2011, czytano 177 razy, pobrano kod HTML 9 razy, komentarzy 0.
Jak we własnym zakresie wykonać praktyczną i niedrogą instalację zbierającą deszczówkę do podlewania ogrodu? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie w poniższym artykule. Ponieważ zagadnienie to przerobiłem na własnym przykładzie, podzielę się kilkoma ważnymi wskazówkami.
Zakładając, że dom już stoi, a rynny odprowadzają wodę z dachu np. na ziemię w okolice fundamentów, pozostają nam trzy elementy do zaprojektowania i wykonania : zbiorniki na wodę deszczową, rury doprowadzające wodę do zbiorników, rury odprowadzające nadmiar wody.
Ze zbiornikiem sprawa jest wbrew pozorom łatwa. Doskonale sprawdza się w tej funkcji zbiornik 1000 litrów z białego plastiku w formie zbliżonej do kwadratu (często w zabezpieczającym przed uszkodzeniami koszu z listew aluminiowych). Zbiornik plastikowy ma tę zasadniczą zaletę, że jest lekki i łatwy w manewrowaniu i instalacji nawet dla 1 osoby . To kolosalna przewaga w porównaniu do betonowych kręgów, z których często wykonuje się studnie na wodę. Zbiorniki takie można kupić po ok 200 zł, używane z odzysku. Na hasło „zbiornik plastikowy 1000 Litrów” ofert w wyszukiwarkach i serwisach aukcyjnych o nie brakuje. Lepiej zakupić zbiorniki, które wcześniej służyły do przechowywania wody pitnej lub środków spożywczych. Nie polecam raczej tych zbiorników w których trzymano paliwo – łatwo da się to sprawdzić organoleptycznie. Do podlewania ogrodu o powierzchni ok. 1000 m2 najlepiej sprawdzają się dwa takie zbiorniki. Gdy zbiorniki już mamy trzeba zakopać je w ziemi w niedużej odległości od rynien, z których woda będzie zasilała zbiornik. O ile usytuowanie domu na działce na to pozwala wygodnie jest wkopać jeden zbiornik z jednego boku domu a drugi z drugiego, dzięki czemu każdy z nich będzie zbierać wodę z dwóch najbliższych rynien. Jeśli woda z dachu odprowadzana jest czterema rynnami oznacza to, że ani kropla deszczu nam nie ucieknie. Ponadto posiadając zbiornik z obydwu boków domu będzie nam łatwiej skorzystać ze zgromadzonej wody przy podlewaniu nawet najbardziej wysuniętych części ogrodu.
Jak zakopać i zabezpieczyć zbiornik?
Ponieważ zbiornik ma ok metra wysokości a po włożeniu do dziury musi być jeszcze przykryty wylewką zabezpieczającą i ziemią to wykop na półtorej metra głębokości okaże się konieczny. Do tego zadania najlepiej wynająć koparkę, która przyjedzie i w godzinkę albo dwie nam sprawę załatwi. Przy okazji wynajęcia pana z koparką lub mini-koparki z wypożyczalni sprzętu budowlanego najlepiej za jednym razem wykopać rowki na ewentualne rury drenarskie oraz na ewentualne rozprowadzenie instalacji wodociągowej i elektrycznej (wskazówki na końcu artykułu). Po włożeniu zbiornika do dziury czasem na dnie wykopu zbiera się woda lub zalega spadły deszcz. Wtedy może się okazać, że zbiornik będzie „tańczył” na wodzie. Ponieważ utrudnia to prace instalacyjne, zbiornik po dokładnym ustawieniu należy ustabilizować - najlepiej częściowo zalać go wodą. Następnie kopiemy dwa rowki, w których umieścimy po rurze doprowadzającej wodę z rynien do zbiornika (tu kilof i szpadel powinien nam już wystarczyć). Przysypujemy zbiornik ziemią do połowy i porządnie udeptujemy.
Kolejny krok to podłączenie zbiorników. Najlepiej gdy wylot z rynny zaopatrzony jest w tzw. osadnik czyli mini studzienkę, w której woda musi przelecieć przez sitko, a z której dalej kierowana jest do elastycznego kolana czyli ok. półmetrowego odcinka rury dającej się swobodnie wyginać. Zarówno osadnik jak i kolano to standardowe produkty większości producentów systemów rynnowych. Naszą rurę do zbiorników (drenarską lub kanalizacyjną) możemy założyć w zależności od tego jak nam będzie wygodniej: na elastyczne kolano albo bezpośrednio na osadnik. Naturalnie średnica naszej rury powinna być ciut większa od kolana/osadnika aby woda wchodziła bez strat i oporów. Tu dodam, że zastosowanie drenu w takich sytuacjach jest nieco wygodniejsze – jeśli średnice łączonych rur są np. równe, dren można rozciąć na kilku centymetrach i rozchylony nasadzić na rurę poprzedzającą i obwiązać np. drutem. Po zasypaniu ziemią będzie to jak najbardziej trwałe połączenie. Dalej rurę kładziemy w rowku i wprowadzamy do zbiornika gdzie uprzednio pod jego samą górną krawędzią wycinamy (piłką ręczną do metalu lub inną z małym zębem) otwór na rurę. Zatem nasz magazyn na wodę może już zbierać deszczówkę.
Aby z gotowym zbiornikiem mieć wygodę, musimy tez pomyśleć o odprowadzaniu z niego nadmiaru wody. Najlepiej aby nie wymagało to z naszej strony kiwnięcia palcem (możemy być przecież w tym czasie na wczasach). Trzeba zatem wykonać również tuż pod górną krawędzią ścianki bocznej zbiornika otwór, do którego włożymy rurę drenarską lub kanalizacyjną odbierająca nadmiar wody do kanalizacji burzowej lub studni chłonnej.  Najwygodniej zrobić przelew podobnie jak przedstawiłem to w artykule „Prawidłowa instalacja drenów i  magazynowanie zebranej wody”. Możemy wtedy spać spokojnie.
Dochodzimy teraz do kwestii prawidłowego zasypania zbiornika.
Otóż zbiornik z podłączonym rurami zasypujemy pozostałą ziemią i solidnie udeptujemy warstwa po warstwie aż do poziomu kilku centymetrów ponad korek na jego suficie (dostęp do korka to najważniejsza rzecz w trakcie późniejszego używania instalacji). Bardzo istotną kwestią jest naprawdę dobre ubicie ziemi gdyż osiada ona jeszcze po pewnym czasie od udeptania w wyniku wychodzenia z niej powietrza. Sprawę najlepiej załatwia zlanie wykopu wodą, która odpowietrza ziemię i powoduje jej ostateczne zagęstnienie (trwa to min. 2-3 dni). Ponieważ plastikowy zbiornik po pewnym czasie nie wytrzymałby ciężaru przykrywającej go ziemi i zwyczajnie by się zapadł, niezbędne jest także wykonanie nad nim wylewki betonowej.
Sprawa jest prostsza do zrobienia niż większość zainteresowanych się spodziewa. Trzeba tylko przygotować szalunek, do którego potrzebne będzie trochę desek, młotek, gwoździe no i piła ręczna lub mechaniczna jak kto woli. Z desek zbijamy szalunek na beton o długości takiej, która pozwala na jego bezpieczne podparcie najlepiej z wszystkich czterech stron zbiornika (minimalnie z dwóch przeciwległych). Pierwszy etap polega na ułożeniu obok siebie desek (podłogi) o długości umożlwiającej podparcie szalunku na gruncie – deski muszą wystawać poza zbiornik na min 20 cm z każdej strony – a następnie ich zbiciu listwami lub deskami poprzecznymi. Dno szalunku musi mieć w swoim środku pozostawiony otwór umożliwiający późniejsze zakręcanie i odkręcanie korka. Otwór może być kwadratem o bokach kilka centymetrów dłuższych niż sam korek. Następnie do każdego boku szalunku i każdego boku otworu przybijamy deski tak aby stworzyły ścianki boczne szalunku. Wysokość ścianek bocznych ok 20 cm. Wygodnie i pewnie stabilizuje się ścianki boczne poprzez przybicie 2-3 tymczasowych listew przekątnie między ściankami szalunku do ich górnej krawędzi – po wlaniu i zgęstnieniu betonu usuwamy listwy. Teraz pozostaje już tylko włożyć do szalunku siatkę zbrojeniową do kupienia w sklepach i hipermarketach budowlanych. Może to być niedroga siatka z najcieńszego drutu zbrojeniowego ważne tylko aby jej rozpiętość odpowiadała mniej więcej rozpiętości szalunku. Naturalnie przed włożeniem musimy w siatce wyciąć otwór na przygotowany otwór pod korek zbiornika.
Pozostaje przygotować beton (pół na pół piasku i cementu) i wlać go do szalunku na minimum tydzień. Tu podpowiadam, iż nieduże ilości betonu w domowych warunkach najwygodniej przygotować w taczce. Łopatą wrzucamy i mieszamy cement z piachem, dodajemy wody, dowozimy gdzie nam potrzeba i przechylając taczkę od razu wylewamy. Na końcu taczkę szybko i dokładnie zmywamy – taczka to taka ogrodowa betoniarka na kółku. W trakcie schnięcia betonu zwłaszcza w gorące dni musimy pamiętać o jego polewaniu – ten zabieg umacnia beton i chroni przed pęknięciami. Gdy już dobrze stwardnieje i wyschnie (najlepiej nie mniej niż 14 dni) usuwamy ścianki boczne szalunku (podłoga zostaje na zawsze ale to w niczym nie przeszkadza). Możemy już przysypać zbiornik ziemią do odpowiadającej nam wysokości pamiętając o wcześniejszym wykonaniu w przestrzeni nad korkiem studzienki np. z kilku zmurowanych betonowych kostek brukowych lub kawałka grubej rury melioracyjnej. Taką studzienkę estetycznie przykrywamy np. kamienną lub betonową płytką – najlepiej czymś o wyglądzie komponującym się z wyglądem ogrodu.  W ten sposób uzyskujemy trwały i wygodny dostęp do 1000 litrowego zbiornika, który w trakcie silnego deszczu napełnia się w 15-30 minut. Potem gdy w upalne dni woda z kranu ledwie cieknie my tylko odkręcamy korek zapuszczamy pompę (zanurzeniową lub powierzchniową, jak kto woli) i ku zazdrości sąsiadów, z doskonałym ciśnieniem podlewamy nasz ogród za koszt jedynie odrobiny prądu. Zbiorniki takie mogą służyć także do zasilania systemów automatycznego podlewania trawników i kroplowników do podlewania drzew i krzewów. W razie braku opadów deszczu mogą służyć także do napełniania wodą z kranu w porze późno wieczornej lub porannej gdy ciśnienie w wodociągu nawet w czasie suszy się poprawia.
Co najważniejsze wykonanie całej instalacji jest dość tanie. Największy koszt to zbiorniki 400-500 zł i wynajęcie koparki 200-300 zł. Reszta kosztów to już kwoty niewielkie. W sumie 1000 zł powinno wystarczyć z zapasem na magazyn wody o łącznej pojemności 2000 litrów. Wydatek ten zwraca się w ciągu jednego sezonu jeśli weźmiemy pod uwagę rachunki za wodę do podlewania ogrodu płacone latem.
Zabawę powyższą gorąco polecam gdyż sam od kilku lat korzystam z tego rozwiązania i sprawdza się doskonale.
O kładzeniu rur drenarskich więcej piszę w artykule „Prawidłowa instalacja drenów i magazynowanie zebranej wody” a o rozprowadzeniu w ogrodzie instalcji wodociągowej i elektrycznej parę słów zawarłem w artykule „Jak wygodnie uzbroić ogród w prąd i wodę”.
Alek
http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com

Jak wygodnie uzbroić ogród w prąd i wodę ?

Alek 22.08.2011, czytano 308 razy, pobrano kod HTML 11 razy, komentarzy 0.
Planując urządzenie ogrodu warto przed ustaleniem miejsc poszczególnych nasadzeń lub też obiektów małej architektury zastanowić się nad rzeczą jeszcze bardziej podstawową tzn. dogodnym dostępem do wody oraz prądu. Poniżej zaproponuję pewne osobiście sprawdzone rozwiązania.
W przypadku domów jednorodzinnych z działką o powierzchni powyżej ok. 600 m­­2 zazwyczaj okazuje się, że gniazdko elektryczne oraz kran z woda na ścianie zewnętrznej domu mogą być niewystraczające na etapie użytkowania i pielęgnacji ogrodu. Zwłaszcza w przypadku działek o prostokątnym lub wydłużonym kształcie będzie do wody i prądu po prostu daleko. Aby cokolwiek podlać trzeba będzie nabiegać się z konewką lub rozciągać długie węże na bębnach. Aby skorzystać z pompy lub wiertarki także trzeba będzie rozwijać uciążliwe przedłużacze elektryczne. Nawet gdy ktoś zainwestuje w system automatycznego podlewania, zazwyczaj z konewki i tak trzeba skorzystać.
Jak zatem najsprawniej rozwiązać problem urządzenia łatwego dostępu do prądu i wody ?
Najlepiej zanim rozpoczniemy urządzanie ogrodu musimy przemyśleć gdzie najbardziej poza domem potrzebny nam będzie kran z wodą i dostęp do prądu. Zazwyczaj jest to najbardziej odległy/wysunięty  od domu fragment ogrodu. Często wygodnie jest założyć kran i gniazdko na ścianie ogrodowej wiaty/altany jeśli takową planujemy postawić. Kran i gniazdko może być także „wolno stojące” – gniazdko elektryczne może być np. zainstalowane na płocie a kran zamontowany na końcu metalowej rurki wystającej z ziemi. Od inwencji właściciela zależeć już będzie sposób ozdobienia/zamaskowania takowej instalacji (np. można ją obsadzić iglakami lub kratką ażurową po której piąć się będzie bluszcz).
Po ustaleniu miejsca docelowego trzeba ustalić punkty na ścianie zewnętrznej domu, do których będzie można podpiąć planowane przez nas instalacje. Zazwyczaj na tarasie/zewnętrznej ścianie kotłowni lub garażu zamieszczamy kran i kontakt elektryczny. Od nich właśnie poprowadzić trzeba podziemny przewód elektryczny i „niebieską” rurę PCV z wodą. Samo wpięcie do instalacji elektrycznej należy pozostawić elektrykowi a wodociągowej hydraulikowi – najlepiej rozpoznanemu. Specjaliści ci powinni - zanim zdążymy coś kupić - przyjść na miejsce zapoznać się z naszym planem i możliwym miejscem wpięcia do instalacji w domu.
Woda. Co do wody sprawa jest stosunkowo prosta. Zasadniczo potrzebny będzie odcinek niebieskiej rury PCV o długości do planowanego kranu na ogrodzie i średnicy doradzonej przez hydraulika (nie musi być gruba wystarczy 32 mm). Hydraulik w odpowiednim miejscu będzie musiał przewiercić otwór w ścianie zewnętrznej domu najlepiej ukośnie – patrząc od środka domu: na zewnątrz i w dół - tak aby rura mogła wyjść tuż przy fundamencie ale bez psucia elewacji. Ważne jest aby z naszą rurą wpiąć się do instalacji wodociągowej obok (tzn. równolegle) rurki doprowadzającej wodę do już istniejącego kranu zewnętrznego. Zapewni to niezależne a co za tym idzie wygodne korzystanie z przyszłego kranu na  ogrodzie – ma to istotne znaczenie w okresie jesienno – zimowym. Wewnątrz domu zaraz za wpięciem do istniejącej instalacji należy założyć zawór odcinający dopływ wody do kranu ogrodowego. Wtedy będziemy mogli korzystać np. tylko z kranu na ścianie zewnętrznej domu mając spuszczoną wodę na zimę z kranu na ogrodzie. Zaraz za zaworem odcinającym trzeba zainstalować zawór napowietrzjący umożliwiający właśnie spuszczenie wody z rury na ogród. Może to być specjalny zawór do „napowietrzania” np. specjalny „pierścionek” na śrubunku, którego odkręcenie powoduje rozszczelnienie instalacji i wejście do niej powietrza. Powyższy zawór może być zastąpiony trójnikiem, na którego wolnym wyprowadzeniu będzie zwykły zawór wodny (którego otworzenie spowoduje napływ powietrza do instalacji). Jednak w razie jego omyłkowego otwarcia przy otwartym zaworze odcinającym, wyskoczy z  niego silny strumień wody. W przypadku zaś zaworu pierścionkowego ewentualne zalanie będzie nieporównywalnie mniejsze. Za tym zaworem trzeba już zainstalować rurę idącą na zewnątrz budynku.
Prąd. Sprawa generalnie też jest prosta. Ważne aby elektryk stwierdził, że podpięcie się z kablem ogrodowym jest do danego gniazdka jest możliwe i bezpieczne. O ile warunki pozwalają warto go przypilnować aby wykonał wiercenie w elewacji na kabel stosunkowo najmniej ją psujące – możliwie pionowo w dół od gniazdka do fundamentów. Potem należy kupić przewód o długości wystarczającej do podpięcia planowanego gniazdka ogrodowego. Tutaj są dwie istotne uwagi:
-najlepiej kupić specjalny przewód elektryczny w czarnej grubej osłonie, który można bez dodatkowych zabezpieczeń zakopać w ziemi. Możliwe jest też instalowanie kabla w „słabszej” osłonie i włożenie go do specjalnego peszla do instalacji podziemnych ale wychodzi drożej i stanowi niepotrzebną komplikację. W każdym przyzwoitym sklepie/hurtowni  elektrycznej oraz markecie budowlanym zakup „podziemnego” kabla nie stanowi problemu.
- trzeba dobrze przemyśleć czy nasz przewód służyć ma do zasilania tego jednego gniazdka czy też większej ilości odbiorników. Jest tutaj bowiem szerokie pole do popisu dla inwestora. Kładziony na ogrodzie przewód zasilać może jednocześnie wiatę/altanę (np. w oświetlenie), lampy „ogrodowe” (czyli lampy stojące np. w trawniku – na końcu artykułu podpowiadam gdzie znależć można więcej informacji na ten temat), pompę wodną (do oczka wodnego lub zbiornika do podlewania ogrodu - więcej informacji także na końcu artykułu), automatyczną bramę garażową i inne. W zależności od ilości odbiorników konieczny będzie zakup przewodu o odpowiedniej ilości żył – tu właśnie musi doradzić elektryk. Przykładowo gdy chcemy zasilać niezależnie dwie lampy ogrodowe z przodu domu, dwie lampy ogrodowe z tyłu domu i wiatę potrzebne będą trzy żyły z fazą, jeden zerowy i jeden z uziemieniem – w sumie 5 żył. Ponieważ nie zawsze od ręki można kupić przewód z odpowiednia liczbą żył warto poprosić o radę elektryka np. do dwóch bliższych lamp można zastosować odrębny przewód 3 żyłowy a do dalszych dwóch i wiaty odrębny przewód 4 żyłowy. Krótko mówiąc trzeba dopasować się do warunków i możliwości. Poza tym warto pomyśleć czy obok przewodu elektrycznego nie położyć innych instalacji np. kabla przesyłającego sygnał od czujki w wiacie ogrodowej do instalacji alarmowej w domu. Podczas urlopu będziemy wtedy spokojni o kosiarkę, aerator, pompę, rower, narzędzia, przenośny grill i masę innego sprzętu ogrodowego, którego z czasem strasznie przybywa.
Kolejnym krokiem jest wykop. Ponieważ rura z wodą na wszelki wypadek powinna być położona poniżej poziomu przemarzania gruntu czyli od 80 cm do 140 cm od powierzchni ziemi (mapy ze strefą przemarzania gruntu w Polsce można znaleźć jak zwykle w wyszukiwarkach internetowych oraz często na serwisach internetowych hurtowni budowlanych), konieczne jest wynajęcie koparki. Może to być usługowo wynajęty operator z koparką lub np. mini koparka samoobsługowa z wypożyczalni sprzętu budowlanego. Po wykopaniu wąskiego rowka od punktu podłączenia (przy samym domu z ostrożności lepiej jednak posłużyć się kilofem i szpadlem) do punktu instalacji kranu oraz gniazdka, zakopujemy rurkę PCV na wodę oraz elektryczny przewód podziemny. Ważne aby zachować delikatny spadek od domu do końca wykopu. Następnie solidnie udeptujemy zasypany rowek i staramy się aby grunt w wykopie ostatecznie osiadł. Ponieważ z udeptanej ziemi wychodzić będzie jeszcze powietrze przez kilka dni warto ten proces przyspieszyć zalewając zasypany wykop wodą (powietrze wychodzi a ziemia ulega zgęstnieniu i osiądnięciu).
Następnie w upatrzonym miejscu można założyć samodzielnie lub z pomocą elektryka gniazdko lub inne odbiorniki (podłączenie drugiego końca przewodu na ścianie domu lepiej oddać w ręce zawodowca).
Nieco więcej zabawy jest z montażem kranu na ogrodzie. Mianowicie na końcu rurki PCV w ogrodzie na głębokości poniżej punktu przemarzania należy zainstalować trójnik, na którego jednym końcu montujemy rurkę miedzianą (potrzebne przejście plastik-metal) lub plastikową idącą do góry ok. 60 cm nad powierzchnię ziemi. Tutaj po założeniu kolanka kierującego rurkę do poziomu w końcu montujemy zawór-kranik z wylewką skierowaną w dół (do wygodnego napełniania np. konewki). Warto aby wylewka miała zewnętrzny gwint umożliwiający montowanie końcówki pod popularne szybkozłączki do natychmiastowego podłączania węża ogrodowego. Wracając pod ziemię, drugi wylot z trójnika powinien być zakończony solidnym, w miarę możliwości odpornym na przemarzanie, zaworem do wypuszczania  przed zimą wody z instalacji ogrodowej. Tu najlepiej sprawdza się tzw. „zasuwa” tzn. zawór z grubego żeliwa montowany powszechnie przez firmy budujące instalacje gazowe i wodociągowe. Zawór ten montuje się właśnie pod ziemią a pozwala on na otwarcie/zamknięcie instalacji z pomocą długiej sztycy zakładanej na zasuwę z góry poprzez studzienkę. Samodzielne wykonanie studzienki jest w gruncie rzeczy banalne. Wystarczy kupić odpowiedni odcinek plastikowej rury kanalizacyjnej/melioracyjnej o szerokiej średnicy (np. 30 cm). Rurę przycinamy na długość ok. 20 cm poniżej gruntu - po pionowym ustawieniu nad zaworem spustowym. Zarówno zasuwę ze sztycą jak i rurę-studzienkę kupimy w markecie budowlanym lub najbliższej hurtowni artykułów wodno-kanalizacyjnych.  Rurę obsypujemy ziemią, udeptujemy a wykop zlewamy wodą, w sposób analogiczny jak wyżej opisany. Instalując rurę nad zaworem a jednocześnie tuż pod założonym przez nas kranem uzyskujemy studzienkę zarówno do obsługi zaworu jak i odbierającą wodę z kranu, która  zazwyczaj w całości nie trafia do konewki. Nad samą rurą trzeba jeszcze z pomocą np. kostek betonowych lub granitowych (co kto ma na ogrodzie i  przy domu) oraz cementu wmurować kratkę ściekową z mocnego plastiku. Najlepiej wmurować samą podstawę kratki, zaś kratkę móc wyciągać z podstawy w razie potrzeby. Kratkę o średnicy 20 – 40 cm (okrągłą lub kwadratową) wraz z podstawą - jako zestaw lub wręcz komplet produktów – także można kupić w marketach budowlanych lub hurtowniach wodno-kanalizacyjnych. Wygodną w użytkowaniu instalację mamy więc już gotową (każdy sam powinien zdecydować ile z wyżej opisanych elementów chce wykonać osobiście a ile z pomocą hydraulika).
Jeszcze tylko dwa słowa na temat jej używania.
1. Przy napełnianiu instalacji wodą otwieramy zasuwę w studzience pod ziemią i kran nad studzienką aby wyjść mogło całe powietrze. Zamykamy wyżej opisany zawór odpowietrzający w domu a otwieramy zawór odcinający. Po chwili szumu, woda wali z pełną mocą z zasuwy pod ziemią i z kranu na ogrodzie. Wtedy zamykamy na chwile zawór odcinający, zakręcamy zasuwę i kran na ogrodzie. Odkręcamy zawór odcinający i instalacja jest gotowa do użytku.
2. Spuszczanie wody należy wykonać w następującej kolejności:
a) zamknąć zawór odcinający
b) odkręcić  kran na ogrodzie oraz zasuwę w studzience
c) otworzyć zawór napowietrzający.
Woda zalegająca w rurze spokojnie wypłynie do studzienki i nie będzie zagrażać rozsadzeniem instalacji. Przy tym istotne jest (jak wcześniej pisałem) aby zachowany był lekki spadek od budynku do studzienki przy kranie ogrodowym.
Ważne – wodę należy spuścić przed przymrozkami oraz na zimę kran ogrodowy należy pozostawić w pozycji otwartej!
Zastosowanie tych dwóch zasad gwarantuje długoletnie użytkowanie instalacji bez usterek. Powyższe osobiście sprawdziłem w praktyce.
O zakładaniu lamp ogrodowych więcej piszę w artykule „Samodzielny montaż lamp ogrodowych - wskazówki z praktyki”),
O drenowaniu działki, zbieraniu z drenów wody oraz zbieraniu deszczówki piszę w artykule „Prawidłowa instalcja drenów i magazynowanie zebranej wody” oraz „Wygodny i praktyczny magazyn wody z rynien”.
Alek
http://majsterkujewdomuiogrodzie.blogspot.com

Sadzimy róże w ogrodzie

Rafał Okułowicz 17.09.2011, czytano 152 razy, pobrano kod HTML 10 razy, komentarzy 0.
Róże są bardzo lubianymi krzewami ogrodowymi. Były cenione już w starożytności. Wśród nich są rośliny o różnym tempie wzrostu, pokroju i zastosowaniu. W tej rozmaitości każdy posiadacz ogrodu znajdzie coś dla siebie. Warto się tym zainteresować szczególnie teraz, gdyż jesień to doskonały moment na sadzenie róż.
Jakie odmiany wybrać do ogrodu?
Na ogrodowe rabaty szczególnie przydatne będą róże zwane po prostu rabatowymi, czasem też bukietowymi. Odmiany z tej grupy pozwalają tworzyć długo kwitnące rabaty oraz niskie żywopłoty. Na jednym pędzie wytwarzają od kilku do kilkudziesięciu kwiatów. W zależności od odmiany osiągają od 20 do 100 cm wysokości.
Posiadacze większych ogrodów mogą wybrać róże parkowe, osiągające do 2 a nawet 3 metrów wysokości. Mogą rosnąć pojedynczo (np. na trawniku) lub w szpalerze, tworząc żywopłot. Ich zalety do mniejsza podatność na choroby i szkodniki oraz większa mrozoodporność. Dobrze też radzą sobie na słabszych glebach. Wymagają mniej zabiegów i pielęgnacji niż róże rabatowe ale potrzebują też więcej miejsca aby się rozrastać.
Wśród róż wyróżniono też grupę roślin okrywowych. Są niskie ale szybko rozrastają się na boki, gęsto pokrywając powierzchnię ziemi.
Odmiany dla siebie znajdą też amatorzy pnączy. Róże pnące mają długie i wiotkie pędy. Choć nie są typowymi pnączami (nie wytwarzają organów czepnych) można je z powodzeniem rozpinać na pergolach, trejażach, płotach i murkach.
Poszukujący czegoś bardziej niezwykłego mogą zakupić odmiany szczepione na pniu, tzw. róże pienne. Są to odmiany szlachetne szczepione na odpowiednio dobranych podkładkach, tworzące przepiękne „drzewka różane”. Doskonałe do uprawy na niewielkich powierzchniach, na miejsca wyeksponowane, a nawet do donic i pojemników. Świetne rośliny na taras.
Gdy zdecydujemy się na wybór róży z powyższych grup, zwróćmy też uwagę na cechy danej odmiany, takie jak termin kwitnienia, siła wzrostu czy mrozoodporność.
Róże z certyfikatem
Co roku powstają nowe, ciekawe odmiany róż do uprawy w ogrodach. Nie tylko ładnie kwitnące ale też cechujące się dużą zdrowotnością i odpornością. Takie szczególnie odporne i zdrowe róże odznaczane są wyróżnieniami jak np. niemieckie ADR (Allgemeine Deutsche Rosenneuheitenprüfung), czyli Powszechną Niemiecką Oceną Nowości Różanych. Jest to jeden z najsurowszych egzaminów dla róż na całym świecie. Ocenie poddawana jest odporność na mróz, obfitość kwitnienia, efekt kwitnienia, zapach, a przede wszystkim odporność. Kupując różę odznaczoną ADR możemy mieć pewność, że kupujemy różę bardzo dobrej jakości i odporności.
Na co zwrócić uwagę w sklepie?
Jesienią mamy duży wybór sadzonek. Każda z nich powinna być opatrzona etykietą z nazwą odmiany i producenta. Można kupić róże z odkrytymi korzeniami, w kapersach (owinięte korzenie) oraz róże w pojemnikach. Ze względu na niższą cenę najpopularniejsze są róże z odkrytymi korzeniami i w kapersach. Takie róże powinny mieć przynajmniej po dwa silne, nie uszkodzone pędy o grubości ołówka oraz silne korzenie, posiadające wiele drobnych włośników. Korzenie takich sadzonek są narażone na przesuszenie, dlatego przed posadzeniem warto je przez kilka godzin wymoczyć w wodzie. Jesienne sadzenie róż tego typu można przeprowadzić od końca września do pierwszych przymrozków.
Jak sadzić róże?
Róże najlepiej rosną na stanowiskach dobrze nasłonecznionych i przewiewnych i na glebach o wysokiej zawartości próchnicy oraz głęboko uprawionych, najlepiej piaszczysto-gliniastych. Zbyt luźną glebę mieszamy z kompostem, a zbyt zbitą rozluźniamy piaskiem. Odczyn pH gleby powinien wynosić 6,5.
Pod każdą roślinę wykopujemy dołek na tyle duży aby jej korzenie swobodnie się w nim mieściły i nie zaginały.  Róże sadzimy na takiej głębokości aby miejsce szczepienia było kilka centymetrów pod ziemią. Po sadzeniu glebę wokół roślin trzeba dokładnie ubić i obficie podlać.
Przed nadejściem zimy nowo posadzone róży obsypujemy ziemią, wykonując tzw, kopczykowanie.

żródło www.artelis.pl

Prowadzenie kompostownika i zalety kompostowania

Tomasz Galicki 20.09.2011, czytano 96 razy, pobrano kod HTML 8 razy, komentarzy 0.
Prowadzenie kompostownika to idealne rozwiązanie, nie tylko dla osób, które w swoim ogrodzie stawiają na ekologię i całkowite wyeliminowanie sztucznych nawozów. Kompostownik to bardzo przydatne wyjście również dla osób oszczędnych.
W ciągu całego roku gromadzimy bardzo wiele roślinnych odpadków i to nie tylko z ogrodu, ale także z gospodarstwa domowego. Unikamy więc konieczności wywozu większej ilości śmieci lub palenia uschłych roślin dodatkowo uzyskując bardzo cenny i efektywny nawóz.
Kompost to najtańszy i najbardziej naturalny materiał nawozowy posiadający bogate zasoby materii organicznej, idealnej do użyźniania gleby. Dodatkowa zaleta? Kompost nie jest szkodliwy i nie stanowi zagrożenia dla środowiska, tak jak nawozy mineralne czy nawet obornik.
Rozpowszechnione są dwa sposoby prowadzenia kompostownika zależne od miejsca kompostowania. Ewentualnościami jest tu pryzma lub kompostownik. Pierwszy sposób należy do tych łatwiejszych, ponieważ nie wymaga zakupu czy budowania kompostownika, ale... Kompostownik to większa estetyka, uporządkowanie i ochrona materiału przed wiatrem czy wysuszeniem przez słońce, które jest niepożądane.
Najbardziej nowoczesną metodą kompostowania jest użycie w tym celu specjalnych worków kompostowych. To wykorzystanie tradycyjnego sposobu w dyskretny i szybki sposób (dyskretny, ponieważ nie każdy chce mieć w ogrodzie kompostownik).
Kompostownik zakładamy na przestrzeni wiosny, aż do jesieni. Najważniejsze jest, aby temperatura była dodatnia. Decydując się na pryzmę należy wybrać stanowisko zacienione i osłonięte od wiatru. Materiałem do kompostowania będą resztki roślin, liście, chwasty, a także popiół drzewny. Nadają się tu również odpadki i resztki jedzenia, przykładowo obierki z owoców i warzyw, także fusy po herbacie. Dobrze jest, jeżeli dodamy również trochę rozłożonego kompostu, który pozostał z poprzednich kompostowań.
Możemy również produkować tak zwany kompost jednolity, przykładowo z samych liści. Należy jednak pamiętać, że im materiał bardziej zróżnicowany, tym uzyskany nawóz wartościowszy.
Niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na pryzmę czy kompostownik, ważne jest zastosowanie odpowiednich warstw.
Pierwszą z nich powinno stanowić około dwadzieścia centymetrów połamanych gałęzi (najgrubsze na spodzie). To tak zwany drenaż. Następnie warstwa pochłaniająca składniki mineralne, które mogą być wymywane przez wodę. Na gałęzie nakładamy więc torf, ziemię, słomę lub starszy kompost. Kolejne warstwy materiału należy przekładać ziemią ogrodową, ewentualnie rozdrobnioną gliną. Pryzma nie powinna mieć więcej niż półtora metra wysokości. Na jej szczycie formujemy wgłębienie, aby woda z opadów wnikała w jej głąb.
Ważne uwagi na koniec. Do kompostowników nie wrzucamy roślin, które były porażone przez choroby oraz związków wapnia. Kompost nie powinien dojrzewać również w dołach czy pojemnikach betonowych. Materiał dodawany do kompostownika powinien być odpowiednio rozdrobniony.
T.G.



źródło www.artelis.pl